Ilekroć schodzę pod wodę, robi się kojąco cicho i słyszę jedynie mój miarowy oddech, a wokół mnie jest tylko cudownie podwodny świat pełen niespotykanych na lądzie kolorów, kształtów i pejzaży.
Wtedy właśnie czuję się naprawdę spełniona, spokojna i szczęśliwa. Dlatego niniejsza relacja jest całkowicie osobista i stronnicza 🙂 Dla mnie nurkowanie to senatorium dla duszy i ciała.
Hamata leży w południowym Egipcie. To raj dla nurków i kiteserferów. Nie ma tam hoteli z animacjami i zjeżdżalniami, nie ma centrów handlowych i wyszukanych restauracji. Są za to jeszcze wciąż dziewicze rafy pełne ryb, żółwi, rekinów i moren, namorzynowe lasy oraz spot, gdzie miłośnicy wiatru fruwają nad falami.
Całości dopełnia przepyszna, prosta lokalna kuchnia, z cudownym „fulem” (brązowym bobem), falafelami i świeżymi „balah” (daktylami).
Ludzie są tam bardzo przyjaźni i serdeczni, a wśród odpoczywających można spotkać sympatyczne rodziny z Kairu, wielu Włochów, trochę Niemców, Anglików i oczywiście aktywnych Polaków.
Jest to miejsce dla tych wszystkich, których zachwyca podwodna flora i fauna Morza Czerwonego, którzy cenią sobie spokój, potrafią zachwycić się wschodami i zachodami słońca oraz gwiaździstym niebem nad pustynią. Dla tych wszystkich, którym piękno rafy koralowej zawróciło w głowie i powoduje, że serducho bije mocniej 🙂