Kojarzy mi się przede wszystkim z gorącymi greckimi Cykladami, gdzie koźlęcina z pieca jest jednym z najbardziej popularnych dań serwowanych w lokalnych tawernach.
Szykuję ją zawsze, gdy przyjeżdzam jesienią i zimą nad polskie morze. Chcę wówczas moim Panom przypomnieć letnie, greckie klimaty, ale też użyć prodiż. Jest to dla mnie cudowne i nistety już coraz rzadziej wykorzystywane kuchenne urządzenie. Przypomina mi bowiem nie tylko moje dzieciństwo i moją prababcię, która piekła w prodiżu pyszne mięsa i ciasta, ale pozwala upiec smaczne mięso. Według opinii moich dzieci i męża nie ma lepszego mięsa niż to pieczone w prodiżu. Jeśli nie masz staromodnego prodiżu to użyj nowoczesnego piekarnika -☺
Najlepiej kup ½ kozy. Oddziel kości i żeberka na rosół.
Resztę mięsa natrzyj 4 ząbkami czosnku, solą, pieprzem, jałowcem, dziką szałwią (ja mam dziką szałwię z Amorgos, którą sama uzbierałam razem z moimi dziećmi-:) , kurkumą i ostrą papryką oraz obłóż listkami laurowymi. Dodaj olej rzepakowy i całość odstaw na noc do lodówki.
Piecz koźlęcinę około 2.5 godziny. Na około godzinę przed końcem pieczenia dodaj 3 pokrojone cebule wraz z 3 łyżkami octu jabłkowego, garścią suszonych śliwek i moreli.
Podawaj koźlęcinę z ryżem lub kaszą gryczaną.