To w zasadzie dwie wyspy (Grande Terre i Basse Terre) połączone mostem, pod którym rosną mangrowce i można tam podziwiać okoliczne ptactwo.
Gwadelupa, jak i wszystkie wyspy karaibskie, jest nierówna pod względem krajobrazów, estetyki czy lokalnych klimatów. Można tam znaleźć urokliwe miejsca, piękne plaże, dzikie zakątki, ale znaczna część wyspy nie zachwyca.
Gwadelupa nie jest tania, ceny są w euro. Natomiast jeżeli frajdę sprawia Wam wynajmowanie lokalnych domków czy mieszkań oraz przyrządzanie samemu przepysznych potraw w cudownych, soczystych owoców i warzyw oraz świeżych atlantyckich ryb to nie jest to wtedy urlop jedynie dla zamożnych.
GDZIE WARTO MIESZKAĆ Jeżeli chodzi o stronę wypoczynkową to polecam Sainte Anne na Grande Terre. Mieszkaliśmy tam w bardzo przyjemnym 4 osobowym domku z przepięknym widokiem na morze, który znalazłam przez Arbitel (email: ginettebenoist@yahoo.fr). Cena za 11 dni pobytu dla 4 osób to 500 euro. Warunki bardzo przyzwoite, a widok wart milion $!
Generalnie proponuję szukać zakwaterowania na stronach francuskich Arbitel czy Homelidays. Znajomość francuskiego jest tam niezwykle przydatna, gdyż naprawdę rzadko kto poza obsługą na lotnisku posługuje się chociaż w stopniu podstawowym angielskim.
Sainte Anne jest turystyczne, ale w przyjemny sposób. Uliczni sprzedawcy owoców, warzyw, rumu i lokalnych przysmaków stwarzają fajny klimat. Lubiliśmy od nich kupować świeże produkty i szykować z nich kulinarne przysmaki.
Warto spróbować gratin au languste, kokosowego sorbetu oraz napić się kokosowej wody (ta ostatnia jest nie tylko bardzo ożywcza na upał ale też bardzo zdrowa na nerki). Niech nie ominie Was lampka rumu w knajpce nad morzem!
Jest tam też targ rybny otwarty rano. Najlepiej pójść na targ koło godz. 7.00 rano aby kupić świeżą rybkę na bulion lub na grilla. Cena ryby za kilogram to około 8 euro. Za naprawdę ogromną doradę zapłacicie około 35 euro.
Dużym przeżyciem dla nas było uczestniczenie w tamtejszym kościele w obchodach Wielkanocnych, które rozpoczynają się w Wielką Sobotę nabożeństwem Ognia i Światła. Ubrania mieszkańców wyspy rodem z lat 50 tych, z roztańczonym i rozśpiewanym tłumem (część pieśni jest po kreolsku) tworzą niezapomnianą atmosferę.
CO WARTO ZOBACZYĆ Do zwiedzania proponuje Basse Terre.
Tak naprawdę warta zaliczenia jest wspinaczka na Soufrière, który jest ponoć najwyższym czynnym wulkanem na Karaibach i liczy niecałe 1500 m n.p.m.
Jest to możliwa do pokonania z dziećmi (ale moim zdaniem z dziećmi powyżej 7 lat) trasa, w której nie długość wspinaczki (około 2 i 1/2 godziny pod górę i około 2 godziny z powrotem) jest najbardziej męcząca, tylko zmieniająca się co chwila i w sposób nieprzewidywalny aura. Musicie więc być przygotowani na ciepło, duchotę w początkowej fazie wędrówki przez dżunglę ale też na deszcz czy zimno i wiatr na szczycie, gdzie temperatura jest niższa o około 10 st.
Poza tym dojazd na parking pod szczyt to kręta droga. Nas samych spotkała tam niemiła niespodzianka w postaci powalonego przez wichurę drzewa i tym samym droga była nieprzejezdna dla samochodów przez pewien czas. Nie parkujcie też na poboczu drogi w nieoznakowanych miejscach bo jest tam grzęzawisko oraz błoto i nie jeden „sprytny” turysta się tam zakopał samochodem na dobre.
Pomimo wszystkich wspomnianych niedogodności jest to wspaniała rodzinna wycieczka, gdyż roślinność, owady i odgłosy dżungli zachwycają. Pod samym szczytem, w słoneczny dzień, można podziwiać widoki na okoliczne wyspy oraz ocean.
Odradzam natomiast, zwłaszcza dla dzieci, kąpieli w tamtejszych gorących źródłach. Nie wolno tam bowiem zanurzać twarzy z uwagi na obecną w wodzie amebę (ostrzeżenia co do tego są jedynie po francusku).
Jeżeli zdecydujecie się zdobyć Soufière to zabierzcie ze sobą bluzy, dłuższe spodnie, cienkie kurtki przeciwdeszczowe i oczywiście buty trekingowe oraz spryskajcie się porządnie przeciwko komarom. Musicie mieć też zapas wody i coś do jedzenia.
Niedaleko wulkanu są też 3 wodospady. Niestety nie udało nam się tym razem tam dotrzeć.
Na Basse Terre, zwłaszcza gdy podróżujecie z dziećmi, odwiedźcie koniecznie Park Mamelles i Ogród Botaniczny. Można tam podziwiać florę i faunę nie tylko Gwadelupy, ale całych Karaibów. W Parku Mamelles wiszące mosty i liany do ziemi zachwycą z pewnością najmłodszych.
Warto odwiedzić południową część Basse Terre aby przyjrzeć się lokalnym uprawom bananów i trzciny cukrowej. To naprawdę zielony zakątek ziemi a wegetacja jest tam na tyle niesamowita, że ma się wrażenie jakby rośliny rosły na naszych oczach, a liście wielkości parasoli i liny do ziemi przypominają o przygodach Tarzana.
Komunikacja Bolączką Gwadelupy jest brak sprawnej komunikacji publicznej. Co prawda kursują tam autobusy i według miejscowych co pół godziny (ale brak tam rozkładów jazdy). Nie ma też autobusów z lotniska do Point à Pitre (stolicy wyspy). Nam udało się złapać okazję. Miły policjant o polsko brzmiącym imieniu Marius zawiózł nas na dworzec autobusowy do Point à Pitre skąd autobusem pojechaliśmy do Sainte Anne. Samo Point à Pitre nie jest zachwycające. Odpływają stamtąd promy na okoliczne wyspy (popularne linie promowe stamtąd to bluejeans). Poza tym promy na okoliczne wyspy, w tym Les Saintes, Marie Galante, Martynikę, Dominikę i St Lucie, wypływają z Trois Riviéres (promy z i do Trois Riviéres obsługuje linia CTM). Promy odpływają też z St François.
Taksówki nie są tanie jak na Karaiby. Kurs z lotniska do Point à Pitre (5km) to koszt średnio 20 euro, a około 40 euro do St Anne . Z Point à Pitre do St Anne liczą sobie około 50 euro. Bardziej opłaca się wypożyczyć samochód na lotnisku, jeżeli planujecie wycieczki. Zarezerwujcie go wcześniej przez internet. Na lotnisku mają przedstawicielstwa wszystkie międzynarodowe wypożyczalnie samochodów. Korzystaliśmy z Eurocar. Średnia cena za dzień to 15 euro.
Jeżeli mielibyście potrzebę skorzystania z lokalnej taksówki to podaję namiary na TRANSLIB tel.0690 353293 (mówią tylko po francusku). Cena kursu z Trois Riviere (skąd odpływają promy na większość sąsiadujących z Gwadelupą wysp) na lotnisko to 50 euro.
Na wyspie nie zachwyciły nas knajpki. Albo ich brak albo są za bardzo turystyczne i trudno szukać dobrego, autentycznego, kreolskiego jedzenia. Dlatego sama gotowałam. Raz, że to lubię. Poza tym mam przy sobie mistrza grilla. A ponadto cudowne kolory świeżych owoców i warzyw oraz aromaty ziół i przypraw są tak tam zachęcające, że nie sposób się im oprzeć. Mogę polecić jedno miejsce lokalne. To restauracja w St Anne (zdala od turystycznego traktu) o nazwie Chez Emy (w mało reprezentacyjnej uliczce za weterynarzem koło Village d’Artisants).
Polecam Gwadelupę na słoneczne, rodzinne wakacje na luzie. Na pewno wrócę tam jeszcze kiedyś, chociażby aby wypić na plaży kieliszeczek rumu-:)